Chciałem dobrze, że Ronald się nie dostosował do mojego typowania i poległ 1-6 z Allenem, to już nie moja wina.
Do mnie proszę nie mieć pretensji, swoją część roboty odwaliłem
Do przerwy najwyższy brejk Wilsona wynosił 44 punkty, a i tak Anglik prowadził 4-0. Potem zaczął coś grać, a brejk z piątego frejma nawet mógł się podobać. Zwłaszcza wyprowadzenie żółtej pod bandy, dzięki użyciu efektownej rotacji.
Williamsa trudno komentować. W pierwszej rundzie zagrał bardzo dobry mecz, a dziś - tragiczny. Kontrola białej okropna (nawet jak na niego), zresztą jego najwyższy brejk meczu jest chyba wystarczającym podsumowaniem.
P.S. Nie wiem jak oni naliczyli Kyrenowi 67 procent na długich bilach. To już jest jakaś wyższa matematyka Przecież on co chwila obijał te bile po bandach.
Mikołaj, jakbym nie pamiętała, to bym nie pisała, że dawno temu i razów jeden. Pytanie było, czy taka sytuacja kiedykolwiek miała miejsce, więc po prostu ograniczyłam odpowiedź do minimum. Za to na chodzącą encyklopedię snookera zawsze można liczyć. Przyjdzie i uzupełni.
Póki co, walijski finał pozostanie w sferze dziwnych snów JPS-a. Za to po raz pierwszy od trzech lat angielski będzie tylko w połowie i to nie za sprawą Robertsona. Od ponad dekady zresztą passę Anglików przerywał albo Kangur, albo Azjaci, którzy swego czasu śmieli nawet całkiem zdominować zakończenie turnieju (2011 r., Ding & Fu)*. Natomiast ostatnim wyspiarzem spoza Anglii, który zameldował się w finale (jednocześnie w nim triumfując), był Higgins (2006 r.)**. W ramach ciekawostki dodam, że na 10 ostatnich finałów 6 było w pełni angielskich, a w poprzednich latach taka sytuacja miała miejsce raptem 3 razy.
*
** Tak, wiem, dane w nawiasach znane, ale dodałam coby Mikołaja wyręczyć ;>
Mikołaj, jakbym nie pamiętała, to bym nie pisała, że dawno temu i razów jeden. Pytanie było, czy taka sytuacja kiedykolwiek miała miejsce, więc po prostu ograniczyłam odpowiedź do minimum.
Domyśliłem się, że pamiętasz. Bardziej zmartwiła mnie ta skleroza górali, dlatego pozwoliłem sobie uzupełnić informację
A odnośnie do kategorii pierwszy finał "Mastersa bez...", to będziemy mieli w tym tygodniu pierwszy od grudnia 2015 roku finał turnieju potrójnej korony, w którym nie zagrają ani Selby, ani O'Sullivan. Idzie "nowe"
Pomógł: 2 razy Dołączył: 18 Maj 2008 Posty: 1355 Skąd: Ząbki koło Warszawy
Wysłany: 2018-01-20, 00:08
Podsumowując ćwierćfinały powiem tak:
1. Szkoda Rona, ale przegrał z naprawdę dobrze grającym Allenem. Przegrać z kimś grającym dobrze to nie wstyd. Owszem, Rona było stać, by zagrać jeszcze lepiej, ale jak mawiał mój ojciec "Nie codziennie pierwszy maja".
2. Nie spodziewałem się wygranej Jaśka, a już na pewno nie tak wysokiej. Oby półfinał to było maksimum możliwości Jasia.
3. Judd wreszcie zaszedł ciut dalej w Mastesie, może wreszcie w nim wygra?
4. Szkoda Borsuka, ale z drugiej strony skoro grał tak słabo z Wilsonem, to nic dziwnego, że przegrał.
Mam nadzieję, że w finale zagra Allen, najlepiej z Juddem - taka para gwarantuje najlepszy poziom meczu i największe emocje. Jeśli tylko jeden z nich awansuje, to niech to będzie Judd, bo ma większe szanse na dokopanie Jaśkowi niż Kyren (patrz - mecz Higgins - Wilson z MŚ 2017). Poza tym, jeśli awansuje Allen, to wiadomo będzie, że będzie całkiem nowy zwycięzca Mastersa.
_________________ Czasem trzeba się cofnąć, aby móc iść dalej
Osiem lat temu stacja TVP1 wyemitowała bondowski film "GoldenEye" w czasie rozgrywania półfinału turnieju Masters. Grali wówczas Szkot i zawodnik o imieniu Mark. Dzisiaj Jedynka również wyemituje film "GoldenEye" w czasie rozgrywania półfinału Masters i znowu będzie to mecz Szkota z Markiem. Źle to wróży Higginsowi, ponieważ w 2010 roku półfinał wygrał Mark Notabene wygrał on potem całe zawody, a nazywał się oczywiście Selby.
Mark Allen może zostać trzecim, po Aleksie Higginsie i Dennisie Taylorze, triumfatorem Mastersa reprezentującym Irlandię Północną. Mało tego, może tego dokonać równo 40 lat po pierwszym triumfie Aleksa Higginsa w tej imprezie.
Z kolei Wilson, jak zauważyła Timshel na ShoutBoksie, jest pierwszym finalistą turnieju potrójnej korony urodzonym w latach 90-tych. Nareszcie!
Niewiele z Kyrena widziałem (a po meczu z Williamsem na pochwały nie zasłużył), ale i tak jestem pod wrażeniem tego, co zrobił w ciągu roku.
2017: nikt nie wie, co Kyren Wilson robi w Mastersie. Kyren Wilson też tego nie wie. Planowo przegrywa w pierwszej rundzie (z Dingiem?) i bardzo się cieszy z tego, że nie przegrał do zera. Czapki z głów przed ogórem.
2018: Kyren Wilson już wie, co robi w turnieju Masters. Gra w finale i po pierwszej sesji remisuje 4-4 z Markiem Allenem.
2019: Kyren Wilson wygrywa turniej Masters?
PS. Sądząc po składzie finału, mieliśmy sobotę cudów. Czy oglądający mogliby podzielić się wrażeniami?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum